Czerwiec 2022 r. W 18. tygodniu ciąży Ola trafiła do szpitala, gdzie stwierdzono u niej niewydolność szyjki macicy. W związku z tym, że płód rozwijał się prawidłowo, kobieta dostała leki na podtrzymanie ciąży. Tydzień później miała jechać na kontrolne badanie USG, jednak od rana czuła się źle. Wtedy poroniła. Jak relacjonuje:
Pobiegłam szybko do łazienki i tam wszystko ze mnie wystrzeliło. Wszędzie tryskała krew, spojrzałam w dół i zobaczyłam zwisającą pępowinę. Nie wiedziałam, jak wstać z toalety, czy mam wyciągać pępowinę z toalety, dziecko dobijało się środka, więc złapałam szybko za nożyczki i odcięłam tę pępowinę.
Ola zadzwoniła po pogotowie, które zabrało ją do szpitala, w którym przeprowadzono łyżeczkowanie. W tym samym czasie do domu kobiety przyjechała policja, o czym dowiedziała się telefonicznie od swojego męża.
Leżałam na szpitalnym łóżku po kolejnym poronieniu, po zabiegu, po tym, jak walczyłam o to, żeby synek nie widział, że dzieje się coś złego, a policjant wziął słuchawkę od męża i przepraszając, tłumaczył, że musi mi zadać kilka pytań, bo takie jest polecenie pani prokurator.
Następnie policja przyjechała do szpitala. Mimo protestów personelu szpitala, próbowała wejść do sali, w której leżała Ola:
Policja chodziła za mną krok w krok, jak cienie, nawet do windy weszli ze mną i mężem. Powtarzali, że potrzebują krew do badań, że wszystko odbywa się pod kątem dzieciobójstwa. Bałam się, że zostanę aresztowana. Już pod szpitalem zapytałam policjanta, co się stanie, jeśli nie zgodzę się na pobranie krwi. Usłyszałam, że prokuratorka kazała mi pobrać krew na siłę.
Gdy kobieta wróciła do domu, na miejscu znowu czekała policja, bo w międzyczasie prokuratorka nakazała wypompować szambo znajdujące się na posesji Oli. Dodatkowo w jej domu jako dowody rzeczowe zabezpieczono m. in. jej legginsy, podpaski „ze śladami brudnej substancji” i nożyczki, którymi odcięła pępowinę.
Następnie Prokuratura Rejonowa Praga-Południe w Warszawie wszczęła postępowanie w sprawie o pomocnictwo przy aborcji, które po pół roku zostało umorzone.
Mimo tylu krzywd doznanych ze strony służb, Ola do dziś nie usłyszała nawet „przepraszam”.
Nie popełniłam żadnego przestępstwa. To było poronienie, tragedia dla mnie, a zostałam potraktowana, na życzenie pani prokuratorki, jak śmieć.
Ola o swojej historii poinformowała FEDERĘ. Obecnie jesteśmy na etapie zbierania materiału dowodowego na potrzeby przyszłego postępowania. Jak tylko będziemy mogły, poinformujemy Was o następnych krokach. Teraz najważniejsze dla nas jest dobro Oli
*imię zmienione
Cytaty pochodzą z artykułu D. Wantuch dla Wysokich Obcasów.
powiązane treści