Niepokojące wieści z USA: z Białego Domu wypłynęła notatka, która ujawnia szeroko zakrojona kampanię administracji Trumpa przeciwko nowoczesnym metodom planowania rodziny. Paradoksalnie to największy w historii spadek liczby aborcji jest wykorzystywany jako uzasadnienie projektu blokującego dostęp do antykoncepcji. Jak się to przejawia? Poprzez ograniczanie dostępu do służby zdrowia, wykreślenie refundowanej antykoncepcji z rządowych programów i ubezpieczenia zdrowotnego oraz przekierowanie nakładów z programów planowania rodziny na podnoszenie świadomości o płodności (czyli naturalne metody np. monitorowanie cyklu) i promowanie abstynencji (mimo naukowych dowodów na nieskuteczność edukacji bazującej na wstrzemięźliwości).
Kolejnym elementem antykobiecej batalii jest zaostrzania prawa antyaborcyjnego. Izba Reprezentantów przegłosowała w październiku ustawę zakazującą przerywania ciąży po 20. tygodniu. Autonomia reprodukcyjna kobiet zależy teraz od Senatu, bo prezydent Trump już zapowiedział, że podpisze ustawę. Nie wiadomo, kiedy Senat będzie głosował nad projektem ustawy Pain Capable Unborn Child Protection Act.
Od lutego do października 2017 roku środowiska i politycy anti-choice zgłosili 168 projektów ustaw, których celem jest wprowadzenie na szczeblu lokalnym dodatkowych barier w dostępie do aborcji. Niektóre zostały już wprowadzone w życie jak w Teksasie czy Kentucky. Ostatnio zaś republikanie w Ohio, śladem innych stanów, sięgnęli po zespół Downa, by zwalczyć prawo kobiet do wyboru. Inicjatywa legislacyjna zakłada karę dla lekarza, który dokonał aborcji wiedząc, że powodem decyzji o przerwaniu ciąży było stwierdzenie u płodu zespołu Downa. Taki zapis cenzuruje komunikację między lekarzami a pacjentkami i sugeruje, że badania prenatalne nie będą zlecane/wykonywane lub ich wyniki nie będą przedstawiane zgodnie z prawdą. Ponadto niweczy próby przeformułowania dyskursu wokół trisomii 21 i badań prenatalnych podejmowane przez koalicję „pro-information” złożoną z rodziców, lekarzy i działaczy (pro- i anti-choice). Jej pierwszorzędnym zadaniem było wsparcie dla pracownic/-ków służby zdrowia w dostarczaniu sprawdzonych i obiektywnych informacji o zespole Downa. Współpraca ponad podziałami miała obalać mity i pomagać kobietom podejmować decyzje w oparciu o fakty. Pozostaje nadzieja, że dotychczas takie cyniczne wykorzystanie choroby genetycznej w prawie antyaborcyjnym były uznawane przez sądy stanowe za niekonstytucyjne.
Zagęszczanie klimat wokół aborcji przejawia się również we wzmożonych cyberatakach na kliniki aborcyjne. Od kilku lat obserwują one coraz więcej ataków hakerskich, gróźb, cyberprzemocy, które utrudniają świadczenie usług, zastraszają zarówno personel medyczny, jak I pacjentki oraz uniemożliwiają kobietom skorzystanie z opieki, której potrzebują. Odnotowuje się także coraz więcej przejawów mowy nienawiści – 42 500 w samym roku 2016 – według badań National Abortion Federation. Hakerzy posuwają się nawet do publikowania danych pracowników placówek aborcyjnych, co naraża ich na stalking, molestowanie czy nawet utratę zdrowia i życia (a w historii Stanów wiele już takich przypadków było). Z sondażu 2016 National Clinic Violence Survey, wynika, że 13,9% klinik poinformowało, że zdjęcia i dane ich lekarzach zostały upublicznione w Internecie.
Źródła:
http://theweek.com/articles/729826/how-ohio-using-down-syndrome-criminalize-abortion
https://www.wired.com/story/cyberattacks-against-abortion-clinics/