W związku z reformą edukacji ministry Zalewskiej szykują się szeroko zakrojone zmiany w podstawie programowej przedmiotu Wychowania do Życia w Rodzinie. Niestety, nie jest to zmiana na lepsze, ale czy jest ktoś, kto się tego spodziewał?
Po pierwsze i przede wszystkim – odwołania do nauk kościoła. Podstawa programowa w sposób bezpośredni odwołuje się do słów Jana Pawła – „uznano, że treści podstawy programowej powinny odzwierciedlać wartości, które Jan Paweł II nazwał duchowym fundamentem Europy, zbieżne z uznawanymi powszechnie wartościami humanistycznymi” Są to między innymi: godność osoby, świętość życia oraz centralna rola rodziny opartej na małżeństwie. Oznacza to, że osią wokół, której będzie budowany przekaz będzie nauka kościoła, która traktuje seks jako narzędzie prokreacji dla par, będących w sakramentalnych związkach małżeńskich.
Po drugie – jeżeli seks, to „jedynie w parach heteroseksualnych”. Ostro na ten temat wypowiedziała się w wp.pl Aleksandra Józefowska, koordynatorka Grupy Edukatorów Seksualnych Ponton – „Najwyraźniej nie mają to być zajęcia, które uczą umiejętności dyskusji, kształtowania własnego poglądu, tylko lekcje, które z góry narzucają ideologiczny przekaz.”
Po trzecie – świętość życia ponad wszystko. Tego nienarodzonego, oczywiście. Zgodnie z nową podstawą programową należy „uznać ludzkie prawo do życia od poczęcia do naturalnej śmierci”. Za takim myśleniem idzie podejście do antykoncepcji, która, według autorów podstawy, jest działaniem przeciwko poczęciu za pomocą środków mechanicznych, chemicznych, hormonalnych i stosunku przerywanego.
Po czwarte – stygmatyzacja. Masturbację łączy się z pedofilią, poszukiwanie własnej orientacji seksualnej, innej niż heteronormatywnej uważa się za zaburzenia….
Nowa podstawa programowa odbiega daleko od założeń rzetelnej i kompleksowej edukacji seksualnej realizowanej choćby we Francji. Jej skutki odczujemy niebawem. Choć może uda się zminimalizować jej wpływ na nasze dzieci. Na szczęście mamy wybór – zajęcia WDŻ wciąż nie są obowiązkowe…